Początki szkolnictwa
Już przed soborem trydenckim w XVI wieku synody polskie domagały się zagęszczenia dawnej sieci szkół tak, by zaistniały w każdej parafii. Za całość spraw szkolnych odpowiadał proboszcz. Miał on wystawić budynek szkolny, zatrudnić odpowiedniego nauczyciela, zapewnić mu utrzymanie, doglądać nauczania i wychowania wizytując szkołę. Szczególną uwagę winien zwracać na religijność uczniów. W kościele mieli oni recytować katechizm, by przypominać go wiernym. Stan źródeł nie pozwala na uzyskanie pełnego obrazu szkolnictwa parafialnego w XV wieku. W latach 1453-1510 szkoły takie w okolicy - choć trudno powiedzieć czy także w Woli - istniały na pewno w Skawinie, Myślenicach, Sławkowie, Wieliczce. Zapewne sieć tych szkół była gęstsza, skoro w latach 1513, 1527, 1539 w dekanacie skawińskim na 16-17 parafii szkoła istniała w 8-9, czyli w co drugiej. W 1577 roku w dekanacie tym szkoła była tylko w co czwartej parafii, ale w 1598 i 1618 roku już w 16 na 18 parafii. Istnienie szkoły w Woli Radziszowskiej Stwierdza wizytacja z 1598 roku. Budynek szkolny, jak prawie wszędzie, stanowił zarazem mieszkanie nauczyciela, zwanego rektorem szkoły. Uczniów było jednak tak mało, iż należy raczej powiedzieć, że to szkoła była w domu nauczyciela. Na jego utrzymanie, zwane klerykaturą, składali się kmiecie, z których każdy płacił co roku po 4 solidy, czyli niecałe 2 grosze. Jeśli - jak odnotowano podczas wizytacji w 1617 roku - owych kmieci było 40, to łącznie nauczyciel miał od nich na rok 68 i pół grosza, za co kupić można było krowę. Parafianie mieli też - jak zapisano w 1704 roku, dbać o płot wokół ogrodu, jaki w staropolskich czasach stanowił podstawowy i najczęściej spotykany rodzaj uposażenia nauczyciela. Nierzadko pełnił on też (w Woli w 1704 i 1748 roku) funkcje organisty, albo odwrotnie - to organista (funkcja bardziej stała i podstawowa) bywał nauczycielem. Uczył wszak tylko garstkę dzieci, a do organów zasiadał dla wszystkich. Dobierał pieśni i podtrzymywał ich melodie graniem, a z księdzem śpiewał na przemian po łacinie. Był ważną personą w parafii, co też i potrafił zaznaczyć. Organista-nauczyciel w Woli w latach 1701-11, Jakub Kozub, dzieciom swoim nadawał po 2 imiona (czego reszta parafian prawie nigdy nie praktykowała), a raz poprosił nawet w kumy - rzadkość to wielka - proboszcza z sąsiedniej Krzywaczki. W 1734 roku wieś powiększyła ów organistowsko- nauczycielski ogród.
Dokładniejsze, choć niekompletne dane, o liczebności uczniów szkół parafialnych zawiera wizytacja w 1748 roku. I tak w Skawinie przedstawiciel biskupa odnotował, że jest ich kilku, w Sułkowicach - 5, w Myślenicach - 16,
w Dobczycach - 9, w Wieliczce - 25, zaś w Woli Radziszowskiej - 7, chociaż we wsi było wtedy 186 dzieci. Taka to więc była szkoła, do której uczęszczało tylko co dwudzieste siódme dziecko! W okolicy nie było lepiej. W dekanacie skawińskim parafii ze szkołą było wtedy 7, z tego przy czterech zaznaczano liczbę uczniów, których było razem 25. Tych porażających danych nie można tłumaczyć jedynie zbiednieniem społeczeństwa po wojnach szwedzkich
i pozostałych. Koszta posyłania dziecka do szkoły parafialnej do wielkich nie należały. Ale szansę, by wiejskie dziecko doszło do czegoś dzięki uczęszczaniu do szkoły, nie były wielkie. Wiedzieli o tym rodzice i nie kwapili się z posyłaniem dzieci. "Niewola pańszczyźniana pozostawiła naszego chłopka w nieuctwie,
a nie pomyślano jakby go wyrwać z letargu, w którym zostawał. Oświata czyli jakakolwiek nauka zostawiona, została jedynie Kościołowi. Ale praca przymusowa zagłuszyła tak dalece ludność, że nie korzystała z pokarmu udzielanego (...) Parafie obchodziły się tylko organistami, którzy nie mające stałego utrzymania, zmuszani byli - chcąc swoje niezbędne potrzeby zaopatrzyć - oddawać się równie jak i wieśniacy pracy, i w wydzierżawianym od nich gruncie szukać codziennego pożywienia. Ten sam stosunek i w Woli Radziszowskiej nie dozwolił rozwoju żadnego w nauce, nawet w najniższym stopniu. Jeżeliby znalazł w parafii człowieka umiejącego przeczytać drukowaną książkę, miano go za uczonego zarazem i pobożnego. Śladu nauczania znajść tu nie można aż do roku 1835"- napisano na początku Kroniki szkolnej w Woli.Data 1835 nie stanowiła jednak żadnego przełomu szkolnego w wiosce. Wynika to zarówno z dalszego ciągu tejże Kroniki, jak i z oficjalnych informacji drukowanych w informatorach diecezjalnych. Te ostatnie milczą o szkole w Woli jeszcze w 1837 roku.
W 1847 roku zaznaczono, że szkoła jest (uczy organista), w 1850 - że liczy 12 uczniów.
W 1852 roku było ich 38. Ów organista Wojciech Aleksandrowicz, który - jak czytamy w Kronice szkolnej - w czasie zimowym po kilkoro dzieci uczył na tzw. groszówkach, czynił to we własnym mieszkaniu. Nie bardzo też postępowała nauka, bo nie było chęci, żadne z uczącej się młodzieży nie dostało od rodziców arkusza papieru, a i te groszówki, z których się uczono, zawdzięczali jedynie dobroczynności ks. Szewczyka. Tenże proboszcz w 1857 roku w ankiecie przedwizytacyjnej pisał, że przy parafii brak formalnej szkoły. Ale dzieci uczy się czytania, religii, a niegdyś
i pisania, w miarę możliwości latem. Dzieci w wieku szkolnym jest 142,
a uczęszcza 44. Nauczycielem jest organista, katechizmu zaś uczy proboszcz. We wsi jest kilką kobiet, które prywatnie uczą czytać po dwoje-troje dzieci. Ów Aleksandrowicz pochodzi z Pcimia, sam żadnych szkół nie kończył, kształcił się prywatnie, a gry na organach nauczył się w klasztorze kalwaryjskim. Pobożny, ceremonie kościelne zna średnio, pilny.
Po zniesieniu pańszczyzny przez cesarza w 1848 roku nadal mało kto myślał
o poprawie swojego bytu. Gdy z ambony głoszono, że "...sama wolność bez nauki niczem nie jest...", mawiano sobie jak zwykle: Mój dziadek, ojciec nie umiał czytać i pisać, tak orał, siał i zbierał a żył i miał wszystkiego więcej niż ja. To przejmujące świadectwo myślenia unieruchomionego wiekami poddaństwa odnotował nauczyciel Józef Wołoch, autor pierwszej części Kroniki szkolnej. Oświacie oprócz stanu umysłów nie sprzyjały też bieda i pijaństwo.W 1862 roku austriackie władze rządowe ogłosiły obowiązek otwierania szkół ludowych. Powstała 5-osobowa miejscowa rada szkolna, której przewodniczył proboszcz. W 1866 roku mieszkańcy Woli opodatkowali się dobrowolnie na pensję dla nauczyciela (200 zł reńskich rocznie) i zobowiązali utrzymać i ogrzewać szkołę. Opieszali płatnicy mieli podlegać egzekucji podatkowej. Jednocześnie ustały dotychczasowe daniny w snopkach na rzecz nauczyciela- organisty. W ten sposób kończył się przestarzały już system szkolny, a zaczynał nowy. W 1875 roku szkoła stała się etatową, o jednym nauczycielu, który miał otrzymywać 300 zł. reńskich rocznie, z czego gmina dawała 175 reńskich, a resztę Fundusz szkolny. Ponieważ coraz więcej dzieci uczęszczało do szkoły, w 1881 roku okręgowa rada szkolna w Myślenicach zgodziła się , by nauka odbywała się przed i po południu. W 1882 roku do szkoły zapisało się 155 dzieci, co nie znaczy, że wszystkie w wieku szkolnym. W 1885 roku żadnej nauki nie pobierało 26 dzieci (uczęszczało 95 chłopców i 116 dziewcząt). Nauka odbywała się w ten sposób, że dzieci 3, 4, 5, i 6-tego roku nauki przed południem uczęszczały na tę naukę. Regularność uczęszczania do szkoły dzieci była w miesiącach zimowych bardzo dobra, zaś w miesiącach letnich niejednostajna - informuje nieoceniony pan Wołoch. Wraz
z dziećmi katolickimi do szkoły uczęszczało też kilkoro (2-8) dzieci żydowskich, w większości dziewczęta. Wśród otrzymanych z Myślenic pomocy szkolnych w 1884 roku wymieniono odważniki wagowe, model metra kwadratowego i sześcian, a w 1887 ścienne mapy Europy i Galicji, w programie zaś pojawiły się kobiece roboty ręczne. W tymże roku wynajęto dodatkową izbę na klasę w prywatnym domu. W 1894 roku Józef Wołoch został przeniesiony do Polanki, a kierownictw o szkoły objął 29 marca br. Stanisław Bernady.3. Nauka w nowej szkole państwowej.
W 1890 roku zbudowana została nowa szkoła. W ogrodzie szkolnym kierownik posadził 26 jabłoni, 16 grusz, parę orzechów, wiśnię. W Kronice zapisał cel tej pracy: aby była na pożytek szkoły i gminy, i dodała bodźca do naśladowania mieszkańcom, którzy zupełnie zaniedbują tę ważną gałąź gospodarska. sadząc wokół domów wierzby i inne nieurodzajne drzewa. W 1896 roku mieszkańcy sprawili sztandar dla szkoły. Przedstawiał on z jednej strony MB Częstochowską, a z drugiej Anioła Stróża, który prowadzi chłopca oraz napis Szkoła ludowa Wola Radziszowska 1896. W dniu 26 października 1896 r. o godzinie 800 w czasie uroczystego nabożeństwa "Przewielebny Ksiądz Proboszcz dokonał poświęcenia sztandaru"- napisał w kronice Szkoły kierownik Stanisław Bernady. Do składki na sztandar zachęcił proboszcz Stanisław Lewandowski, po którego śmierci w 1899 roku napisano w szkolnej kronice, że był gorliwym kapłanem, który starał się także o dobro szkoły i jej rozwój. Od 1892 roku szkoła była dwuklasowa, w 1911 została przekształcona na czteroklasową. Miała kierownika i 3 nauczycielki. Kilku uczniów zdało do gimnazjum. Gmina nie szczędziła wydatków na szkołę. W Kronice zapisano ważne słowa o zmianie społecznej postawy wobec szkoły: Z tego okazuje się, ze lud nasz pojmuje i umie cenić wartość nauki i oświaty.
W niepodległej Polsce szkoła włączała się w wychowanie przyszłych obywateli. Dzieci i dorośli spotkali się w szkole 19 marca 1921 roku po nabożeństwie w kościele na poranek manifestacyjny w sprawie przyłączenia Górnego Śląska do Polski, zebrano datki na ten cel. Następny poranek odbył się 3 maja. Były patriotyczne deklamacje i śpiewy, m.in. Witaj majowa jutrzenko", "Na warszawskim rynku", "Modlitwa polskiego dziecka”, "Ojczysta mowa”, "Nasza ziemia”, a na koniec "Boże coś Polskę”. W Kronice szkolnej zapisano: Rozweselona i podniesiona na duchu ludność dziękowała nauczycielom za urządzenie tak pięknej uroczystości. Kierownik szkoły, Mieczysław Bahr, który był duszą podobnych przedsięwzięć zaproponował dzieciom klas III i IV wycieczkę do Krakowa. Jego kronikarski opis tej wyprawy wart jest przybliżenia. Już o godz. 5-tej, przed odejściem pociągu z Radziszowa, 60 dzieci odśpiewało „Pod Twą obronę, Ojcze na niebie”. O 6-tej mali podróżnicy witali już Kraków śpiewem. Obejrzeli pomnik Grunwaldzki, bramę Floriańską. Sukiennice i kościół Mariacki, który zachwycił dzieci szczególnie. Potem był kościółek św. Wojciecha, miejsce przysięgi Kościuszki, kościół św. Anny, Collegium Maius, kościoły świętych Piotra i Pawła, Andrzeja, Katarzyny, bernardynów, misjonarzy, dokładne zwiedzanie katedry, skarbca, grobów królewskich, wejście do dzwonu Zygmunta, Smocza Jama. Następnie chwilę trwał obiad (zapewne zabrany z domu), po czym wycieczka spieszyła na kopiec Kościuszki śpiewając wesoło. Stąd do parku Jordana, gdzie chwila odpoczynku, potem na dworzec. W Radziszowie czekali rodzice lub starsze rodzeństwo.
Kulturalne życie pozalekcyjne kwitło w szkole nadal. W 1922 roku odegrano jasełka, przeznaczając dochód na przybory szkolne. Coroczne akademie i poranki, dobrze przygotowane przez nauczycieli, poruszały widzów. W 1924 roku łzy wzruszenia wywołał u zebranych obrazek sceniczny, w którym na tle sztandaru z orłem stała otoczona dziećmi z biało-czerwonymi chorągiewkami Polska - w bieli, z rozpuszczonymi włosami, w wieńcu, z pochodnią i księgą z napisem Równi z równymi, wolni z wolnymi. Jedność narodową wyobrażali klęczący przed Polską szlachcic, mieszczanin i chłop. Kierownik Bahr aktualizował tę dość XIX-wieczną symbolikę, mówiąc: „nie trwońmy grosza myśli i uczuć. Bogaci dorobkiem i pracą staniemy się potężnymi, zdobędziemy szczęśliwą przyszłość”.
Staraniem niestrudzonego kierownika Bahra założono w 1927 roku orkiestrę szkolna, kupując 10 instrumentów za 1800 zł, zebranych z przedstawień granych przez dzieci oraz z datków. W dniu 11 listopada orkiestra grała Jeszcze Polska i Pierwszą Brygadę, a po patriotycznych śpiewach i deklamacjach rozdano 13-tu uczniom 65 zł na odzież zimową. Tak oto podniosłe słowo o Polsce zamieniało się w jej przyodziewanie, by nie marzła w osobach jej kilku młodych obywateli.
W roku 1927/28 obowiązek szkolny obejmował 218 dzieci. Frekwencja była niezła, oprócz października i maja, z powodu prac polowych. Biblioteka liczyła 210 książek (w 218 tomach). Korzystało z niej 146 dzieci (90 chłopców, 56 dziewcząt), które przeczytały 1246 książek, czyli po 8 i pół na osobę. Inaczej: każdą książkę wypożyczono średnio 6 razy. W ciągu roku urządzono 4 poranki. 6 odczytów (np. o lotnictwie, oszczędzaniu). Organizujące to wszystko nauczycielki miały po 30 godzin lekcji tygodniowo, a kierownik 22. W następnych latach nie ustawał nadal ów rytm lekcji, wychowania patriotycznego, urządzania przedstawień, jasełek, wyjazdów poznawczych do Krakowa. W wolnych ludziach była wielka wola działania.
W 1928/29 kierownik Bahr zachęcał, by po ukończeniu szkoły młodzież uczęszczała choć raz w tygodniu na odczyty. wygłaszane w piątki dla chłopców (pszczelarstwo, sadownictwo, gospodarstwo) i we wtorki dla dziewcząt (szycie, dom). Bahr w 1932 r., po 35 latach pracy (w tym 20 w szkole w Woli Radziszowskiej) przeszedł na emeryturę. Przez trzy lata w szkole nie było stałego kierownika, funkcję tę pełnili Zofia Kolnan, Maria Pindela, Tadeusz Kuziela.W roku szkolnym 1934/35 kierownikiem został Władysław Mastela, który urządził kurs dla analfabetów. Zgłosiło się 14 osób, ukończyło go 6. W 1937/38 kurs taki objął 13 przedpoborowych. Założono chór. Pod koniec roku 80-ciu najpilniejszym uczniom wręczono nagrody, przeważnie książeczki do nabożeństwa. W szkole zaczął pojawiać się rok w rok św. Mikołaj. Tuż przed II wojną rodzice interesowali się już więcej nauką swoich dzieci, a to powodu wymagania świadectw i zaświadczeń ukończenia szkoły przy przyjmowaniu do zawodów. Zimą 1938 39 roku 25 osób wzięło udział w trwającym 5 miesięcy kursie (18 osób go ukończyło), umożliwiającym uzupełnienie VII klasy.
4. Edukacja i losy szkoły w Woli Radziszowskiej podczas II Wojny Światowej.
Nadszedł wrzesień 1939 roku. Wojna, okupacja. Nauka w szkole zaczęła się dopiero 1 października. Frekwencja spadła. Na zarządzenie władz niemieckich na budynku szkoły wkrótce pojawiła się tablica: Öffentliche polnische Yolksschule in Wola Radziszowska. Schulkreis Krakau (Publiczna polska szkoła ludowa w Woli Radziszowskiej. okręg szkolny Kraków). Była ona znakiem widomym niewoli i ogłupiania dzieci polskich, aby każde z nich wyrosło na rzetelnego niewolnika. W 1941/42 roku w Radziszowie otwarto szkołę rolniczą,
do której byli zobowiązani uczęszczać przez rok, raz w tygodniu ci, co ukończyli podstawówkę.W dniu 9.XII.1942 roku został aresztowany kierownik szkoły Władysław Mastela. Ludzie twierdzili, że zginął wskutek donosu.
Nowy kierownik, przybyły z Wieliczki Jan Pluciński, szybko zdobył zaufanie ludzi. Przynosili mu tajne gazetki, żywność, składali się na węgiel, który trzeba było przywozić stopniowo, by nie został przez Niemców skonfiskowany, jak zdarzało się to w innych szkołach. W kwietniu 1944 roku, gdy szkołę zajęły techniczne służby Wehrmachtu, dzieci uczyły się w magazynie Kółka rolniczego - 3 razy w tygodniu na skracanych lekcjach. Nie można było się uczyć patriotycznej poezji, więc urządzano imieniny poszczególnych nauczycielek, na których jako życzenia dzieci deklamowały wieszczów. W październiku w szkole zamieszkali wysiedleni po powstaniu warszawiacy, a zimą znów Niemcy.
5. Wolność - powrót do szkolnych ławek.
Po przejściu frontu kierownik Pluciński zrzucił niemiecki szyld z frontu szkoły i cieszył się, że już śmiało i pewnie będę odpowiadał na zapytanie dzieci, że nie będę się trwożył co z nich wrośnie i przysiągłem, że teraz sobie odbiję na geografii, historii i polskim. Od „Jeszcze Polska”, „Roty” i „Boże coś Polskę” zaczęła się 10 lutego 1945 roku szkoła. Po wprawieniu wybitych szyb i zamalowaniu swastyk trzeba nadrabiać czas stracony - dzieciom aż tchu brak, tak są zasłuchane. Zgłaszają się nawet ci, co za Niemców ukończyli 7 lat nauki, ale chcą się uczyć historii i geografii. Nabożeństwa przed porankami jeszcze po dawnemu, a sołtys kupuje jako nagrody na koniec roku 84 książeczki do nabożeństwa. różańce, zeszyty (w czerwcu 1946 roku jeden z mieszkańców ofiarował na ten cel 12 flaszeczek miodu).
Z zebranych od dzieci relacji wynika, że analfabetów jest we wsi 120. Kursy dla nich organizowano jeszcze w 1948-50 roku. W latach 1946-47 zbierano po wsi książki i pieniądze na książki do szkolnej biblioteki. Jeden z wracających do Polski żołnierzy ofiarował „Pana Tadeusza” i „Historię Polski”. Rok szkolny zaczyna się nadal od nabożeństwa, gra się jasełka, są wycieczki do Krakowa, ale już wysyła się na urlopy i przenosi dawnych nauczycieli. Dnia 25 września 1946 r. kierownik szkoły Jan Pluciński otrzymał roczny bezpłatny urlop i wyjechał by uczyć na Uniwersytecie Ludowym. Jednak nie wraca już do szkoły w Woli Radziszowskiej, gdyż po roku bezpłatnego urlopu zostaje przeniesiony na stanowisko nauczyciela w Jabłonce, na Orawie. Pełnienie obowiązków kierownika szkoły (w zastępstwie) objęła Pani Stanisława Łucyszyn, a prowadzeniem kancelarii zajął się Pan Zdzisław Muroń. Od 1 października 1947 r., pismem Inspektora Szkolnego w Myślenicach, stanowisko kierownika szkoły powierzono Zdzisławowi Muroniowi.6. Czasy stalinowskie
W roku szkolnym 1949/50 pojawiły się z dużym opóźnieniem nowe programy nauczania. Uczniowie wyjeżdżali na wycieczki do Krakowa, owszem, ale do Muzeum przyrodniczego, na wystawę „Puszkin i Mickiewicz” oraz festiwal filmów radzieckich. W dniu l września 1950 - na rozpoczęcie roku szkolnego przemawia przez radio minister oświaty, dzieci dostają drugie śniadanie. Potem zabawy i gry na boisku. Nabożeństwo znikło ze szkolnego programu. W czerwcu 1952 roku zorganizowano wycieczkę do Poronina i Zakopanego. A 10 stycznia 1953 r. urządzono zabawę „choinkową” dla dzieci, połączoną z występami. Wszyscy uczestnicy zabawy otrzymali książki i słodycze. Do tańca przygrywała miejscowa orkiestra. Kierownikiem szkoły był nadal Zdzisław Muroń, który zmarł nagle 26 listopada 1959 r. Funkcję kierownika pełnił do końca swoich dni. Władze szkolne powierzyły zarządzanie szkołą Bogdanie Muroń, żonie zmarłego kierownika. Pani Kierownik zarządzała szkołą do 31 sierpnia 1971 roku. Od 1967 roku posługuje się nazwiskiem, drugiego męża, Szwarc.
7. Szkoła w siedemdziesiątych i osiemdziesiątych latach.
Od 31 sierpnia 1971 roku kierownikiem szkoły został mgr Mieczysław Pasterski. Dotychczasowa kierowniczka Bogdana Szwarc przeniosła się do powiatu świdnickiego.
Do szkoły uczęszcza 328 uczniów. Nauka odbywa się na dwie zmiany w 5 salach własnych i 3 wynajętych. Ciasnota, brak toalet i sali gimnastycznej, z prawdziwego zdarzenia, stały się bodźcem do działania dla ambitnych i prężnie działających miejscowych władz. W grudniu 1971 zrobiono wykopy pod budynek nowej szkoły. Jednak wykonawca pracował bardzo powoli i opieszale. Dopiero w dniu 23 lipca 1972 roku nastąpiło uroczyste wmurowanie kamienia węgielnego. Dzieci rozpoczęły naukę w nowym budynku od 1 września 1973. Końcowy odbiór nowego budynku nastąpił w dniu 30 września 1973 r., a uroczyste otwarcie odbyło się 14 października 1973 roku. W artykule „Wieś inicjatywy i społecznych czynów” czytamy „...Trzy lata temu nie było tu jeszcze drogi asfaltowej, dzieci uczyły się w starej szkole. Dziś Wola Radziszowska należy do wsi na wskroś nowoczesnych. Prowadzi do niej nowa, wybudowana w czynie społecznym droga o asfaltowej nawierzchni, jest przystanek kolejowy, dom ludowy i remiza z 2 świetlicami, sala widowiskowa. Nowa szkoła to zresztą również dzieło społecznego zaangażowania mieszkańców Woli. Rzecz oczywista – fachowe roboty wykonało przedsiębiorstwo państwowe, ale wszystkie inne, były udziałem miejscowej ludności. Na wyróżnienie zasługuje w szczególności sołtys wsi Julian Stefaniak, przewodniczący Komitetu Rodzicielskiego Andrzej Pindel i troszczący się o zieleń wokół budynku szkoły Władysław Jezioro”.
W roku szkolnym 1972/73 uczennica klasy VIIIa Halina Zielińska zdobyła I miejsce w wojewódzkim konkursie artystycznym o tematyce olimpijskiej.
W roku szkolnym 1985/86 Dyrektor otrzymuje kolejne telefony i listy dotyczące wiszących w salach lekcyjnych krzyży.
Uczniowie uzyskują sukcesy sportowe, na szczególne uznanie zasługuje, zdobyte w styczniu 1980 roku, I miejsce w Gminnych Mistrzostwach Szkół Podstawowych w hokeju na lodzie.
W szkolnym 1986/87 Małgorzata Popiel zdobywa na szczeblu rejonowym III miejsce w olimpiadzie z chemii i języka polskiego. Halina Leniartek I miejsce w biegu na 1000 m., a Ewa Machnik I miejsce w rzucie piłeczką w rejonowych zawodach sportowych w Skawinie.Polskę ogarnęła fala strajków, ucichła sprawa wiszących w szkole krzyży.
8. Zmiany w szkole podstawowej.
Z dniem 1 września 1996 r. obowiązki dyrektora 16 oddziałowej szkoły podstawowej (366 uczniów), objęła mgr Zuzanna Stefaniak.
Od tego czasu w budynku szkoły przeprowadzono wiele remontów:-
1996 r. – remont toalet
-
1997r. – malowanie całego budynku szkoły i wymiana stolarki wewnętrznej
-
1998 r. – adaptacja mieszkania służbowego na pracownię komputerową
i adaptacja części korytarza na salę lekcyjną. -
1999 r. – remont sali gimnastycznej i modernizacja kotłowni węglowej na gazową.
W 1999 roku po wprowadzeniu reformy szkolnictwa ośmioklasowa szkoła podstawowa została przeobrażona
w sześcioklasową szkołę podstawową. Nauczyciele uczący
w klasach starszych odeszli do pracy w gimnazjach. W roku szkolnym 2000/2001 Szkoła Podstawowa w Woli Radziszowskiej
i Samorządowe Przedszkole zostały połączone w Zespół Placówek Oświatowych. W związku z tym w budynku wydzielono powierzchnię użytkową na Przedszkole. W dniu 25 lipca 2001 roku wioskę nawiedziła powódź stulecia. Ucierpiał również budynek szkoły. Woda wdarła się do kanałów centralnego ogrzewania, kotłowni, podmyła posadzki na parterze budynku. Skutki powodzi usuwane były bardzo długo.-